Polska Izba Handlowa negatywnie ocenia projekt podatku od marketów
Podatek od marketów to jeden z bardziej kontrowersyjnych pomysłów rządu Beaty Szydło. Wiąże się z osłabieniem wielu zagranicznych inwestorów oraz z nieuniknioną podwyżką cen. Negatywnie ocenia go nawet Polska Izba Handlowa.
Podatek od marketów, zdaniem rządu, ma być sposobem na wsparcie polskich sieci handlowych, które nie mają szansy zaistnienia pośród silnej konkurencji w postaci marketów o zagranicznym kapitale. Część ekspertów uznała, że nałożenie wyższych podatków na duże sieci zmusi je do podniesienia cen, a to sprawi, że różnice w atrakcyjności cenowej między zagranicznymi a polskimi sieciami staną się wyraźnie mniejsze. Miałoby to poprawić obroty polskich handlowców. Przy okazji, politycy liczą na wyraźne zwiększenie wpływów budżetowych wynikających z wyższych podatków.
Nie wszyscy w podatku od marketów widzą jednak nadzieję dla polskiego handlu. Krytykuje go m.in. Polska Izba Handlowa. Dyrektor generalny jednostki Maciej Ptaszyński odważnie nazwał go „projektem ustawy o zniszczeniu polskiego handlu”. Zauważa, że projekt PiS wcale nie wesprze polskich handlowców, ponieważ zmiany uderzą choćby w handlowców należących do sieci partnerskich, spółdzielczych i franczyzowych. Inni członkowie PIH dodają, że rząd nie zarobi na podatku tyle, ile przypuszcza, ponieważ wielu właścicieli tego typu sklepów wycofa się z prowadzonych interesów, gdy przestaną one być rentowne. Co więcej, PIH sądzi, że zmiany planowane przez PIS jedynie umocnią pozycję marketów i dyskontów, a to może jeszcze bardziej pogrążyć polskie sieci i mniejszych handlowców.
Przypomnijmy, że według projektu PiS, podatek od supermarketów ma występować w trzech opcjach. Dla mniejszych sklepów, których miesięczny obrót nie przekracza 300 mln złotych ma on wynosić 0,7%. W przypadku większych punktów, wykazujących obroty wyższe niż 300 mln złotych, podatek ma wynosić 1,3% od nadwyżki przychodu. W projekcie pojawiają się także dwie dodatkowe stawki podatku – 1,3% i 1,9%. Będą one narzucane na sklepy handlujące w weekendy i święta. Niższa stawka przewidziana jest dla sklepów o obrotach poniżej 300 mln złotych, a wyższa dla tych, które je przekraczają. Dodatkowe podatki od handlu w weekendy i święta to kolejny cios w markety i dyskonty, które właśnie w te dni notują przychody nawet większe niż w pozostałych dniach tygodnia. Nie da się natomiast ukryć, że rosnące ceny grożą spadkiem konsumpcji, a ta może przełożyć się na ograniczenie produkcji przemysłowej.